ZIMOWE UROKI DOLNEGO ŚLĄSKA

Dziesięć dni ferii zimowych spędziła 40-osobowa grupa dzieci i młodzieży na obozie sportowo-rekreacyjnym w Sokolcu, dzięki Stowarzyszeniu „Mamy Wielkie Serca” i KRUS.
 11 lutego przyjechaliśmy do Pensjonatu „Sokolec” i po zakwaterowaniu uczestniczyliśmy w zabawach integracyjnych, dzięki którym mogliśmy się poznać. A już następnego dnia rozpoczęliśmy przygodę z nartami. Najpierw jazda na nartach wydawała się wszystkim bardzo trudna, ale po kilku dniach treningu większość sobie całkiem nieźle radziła na stoku. Instruktorzy dwoili się i troili, by wszystkich nauczyć jak najwięcej. Wraz z wychowawcami zachęcali tych, którzy bali się spróbować. W trakcie turnusu mieliśmy kilka wycieczek. Pierwsza z nich była wyjazdem do kompleksu „Włodarz” – największego wśród obiektów projektu „Riese”, czyli „Olbrzym”, wybudowanego przez hitlerowskie Niemcy. Setki przymuszonych  robotników pracowało tu w skrajnie trudnych warunkach. Projekt nie został dokończony i mimo kilku hipotez uczonych, do dziś nie znamy jego celu.  Po kilkuminutowej projekcji filmu o sztolniach walimskich, przewodnik poprowadził grupę ciemnymi i zimnymi korytarzami wydrążonymi w litej skale. Niezapomnianym przeżyciem była możliwość przepłynięcia łodziami po zalanych tunelach.

Całodniową wycieczkę rozpoczęliśmy od zwiedzania Muzeum Papiernictwa w Dusznikach- Zdroju, mieszczącego się w XVII wiecznym młynie papierniczym. Prezentowana jest tam historia drukarstwa i papiernictwa na świecie, w Polsce i Dolnym Śląsku. W przyziemiu papierni odbywa się pokazowa rękodzielnicza produkcja papieru. Z Dusznik- Zdroju pojechaliśmy do Wambierzyc. Wambierzyce, jako ośrodek kultu maryjnego, kojarzą się głównie z bazyliką z XVIII w. Zbudowano ją na wzgórzu, gdzie w XII w. rosło drzewo, w którym umieszczono figurkę Matki Boskiej. Figurka słynęła z wielu łask, więc zaczęli tu przybywać pielgrzymi. Do bazyliki prowadzą monumentalne, kamienne schody, a wrażenie potęguje wielka fasada i zdobienia na niej. Cudowna figurka Matki Boskiej Królowej Rodzin znajduje się na ołtarzu głównym świątyni. Naszą uwagę przyciągała bogato rzeźbiona ambona. Na wzgórzu naprzeciw bazyliki zobaczyliśmy kalwarię i tam właśnie się udaliśmy, by obejrzeć choć kilka murowanych kapliczek. Nieopodal znajduje się budynek, w którym mogliśmy podziwiać zbiór szopek autorstwa Longina i Hermana Wittigów, pełnych kolorowych, ruchomych figurek. W Wambierzycach jest też godny polecenia Skansen Dawnych Sprzętów, gdzie i my zajrzeliśmy. Na powitanie podbiegły do nas przyjaźnie koty i psy. W zagrodach witały nas też jelenie, daniele, sarny, kozy, dzikie świnie, bażanty, kury, osioł, strusie i inne zwierzęta. W całym gospodarstwie jest niezwykły zbiór eksponatów: maszyny rolnicze, sprzęty domowe, wyposażenia warsztatów tj. kuźnia, stolarnia, tkacki, szewski. Są tam niezliczone kolekcje „staroci”: sprzętów codziennego użytku, mundurów, dokumentów, minerałów, skamielin, obrazów, rzeźb, monet, instrumentów. Trudno to opisać, trzeba zobaczyć.
W sobotę pojechaliśmy do kopalni węgla kamiennego w Nowej Rudzie. Wprawdzie kopalnia jest już nieczynna od 1994r., ale przewodnik przeprowadził nas Podziemną Trasą Turystyczną i pokazał wystawę, przez co przybliżył nam niebezpieczną pracę górników. Wyposażeni w górnicze hełmy, weszliśmy do podziemnych wyrobisk górniczych, oglądaliśmy maszyny górnicze, skamieniałe pnie drzew sprzed 250 mln lat, przygotowane ekspozycje. W kopalni mieszka duch-Skarbnik, który towarzyszył nam przez cały czas. Taki był z niego psotnik, że straszył młodsze dzieci, a starszym wysmarowywał twarze węglem. Na szczęście podjechała kolejka z wagonikami, wsiedliśmy w nie i opuściliśmy kopalnię rozbawieni, machając Skarbnikowi na pożegnanie.

Zamek Książ z XIII w., zwany jest Perłą Dolnego Śląska. Jest to trzeci zamek co do wielkości w Polsce. Zachwyciliśmy się jego ogromem i przepychem. Przeszliśmy trasą Hochbergów. Byli oni przez 400 lat włodarzami zamku, aż do II wojny światowej, w czasie której budynek został przebudowany i zdewastowany w ramach projektu „Riese”. Na początku XX w. Jan Henryk XV dla żony zwanej Daisy zbudował Palmiarnię w Lubiechowie. I my tam pojechaliśmy. Były tam ogromne kaktusy i palmy. Jakże odmienny widok od zimowej aury za oknami. Groty i ścianki scenerii w Palmiarni zbudowane są z zastygłej lawy z wulkanu Etna. Podziwialiśmy rośliny z różnych kontynentów. Obecnie rośnie tam ponad 250 gatunków roślin.

Zostaliśmy zaproszeni do Świdnicy. Czuliśmy się rozpieszczeni: najpierw była pizza w Restauracji Stary Młyn, później kino 3D i film pt. „Zambezia”, a na koniec lody lub rurkę z kremem, owoce i soczki. To wszystko dzięki osobom o wielkich sercach : p. Agnieszce Rybczyńskiej, p. Agnieszce Saczawa Kwiatkowskiej i p. Małgorzacie Wojtyle. Wspomnieć również trzeba, że w niedzielę panie przywiozły nam do pensjonatu różne rodzaje ciast.  Podziękowaliśmy im jak mogliśmy tańcem, piosenkami i własnoręcznie zrobionymi serduszkami. Mieliśmy się czym pochwalić, bo wieczorami wcale nie próżnowaliśmy. Siadaliśmy na poddaszu i śpiewaliśmy piosenki przy akompaniamencie gitary lub akordeonu. Dziewczyny opanowały kroki układów tanecznych według choreografii wychowawczyń, chłopcy grali w krykieta. Były zajęcia plastyczne, odbywały się wieczorne seanse filmowe. Tak więc nawet wieczorami nie odpoczywaliśmy po całodziennych eskapadach.

Zabawa na sankach lub pontonie na śnieżnym torze zawsze miała zwolenników. Jazda na nartach dla wielu stała się już przyjemnością. Zima nie była dla nas straszna. Lubiliśmy zajęcia na świeżym powietrzu na śniegu. Kondycję mieliśmy świetną, bo w niecałą godzinę weszliśmy zaśnieżonym szlakiem na Wielką Sowę, najwyższy szczyt Gór Sowich.
Tak naprawdę, to jednak większość z nas zdobyła o wiele wyższy szczyt niż Wielka Sowa. Szczytem tym jest wiara we własne siły i możliwości, pokonanie słabości i zdobycie nowych umiejętności. A przy tym poznanie nowych przyjaciół…

Kierownik obozu
Anna Kośla

[nggallery id=117]